Ateiści mogą być zbawieni. I to na tych samych zasadach, które stanowią podstawę zbawienia ludzi szczerze i gorliwie wierzących. Nie ma znaczenia, czy opowiadamy się za prawdą jako Bogiem, czy też za prawdą jako prawdą.
Należy zaznaczyć, że moralność ateistyczna wcale nie musi być niższa od moralności religijnej. Dla jakości naszej moralności niemal bez znaczenia jest to, jaką ma ona inspirację; liczy się przede wszystkim to, jakie mamy pojęcia dobra i prawdy oraz to, jak te pojęcia wcielamy w życie. Możemy skłaniać się ku tezie, że inspiracja religijna jest wyższa od ateistycznej, ale w praktyce inspiracje są trudno rozpoznawalne; znacznie łatwiej rozpoznać jakość, która zbudowana jest na dowolnych inspiracjach. A zatem „poznacie ich po ich owocach” (Mt 7:16).
Jezus także mówił: „Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz” (Mt 8:11-12). Zaznaczył również: „Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9:13).
Sprawiedliwy ateista, która uważa, że sprawiedliwość jest powszechnie niezbędna i nie wyobraża sobie, aby mógł postępować niesprawiedliwie, jest bliżej Boga niż wierzący, dla którego sprawiedliwość byłaby nic nie warta, gdyby nie mógł oczekiwać sowitej nagrody za bycie sprawiedliwym
Znam osoby, które wyświadczają innym dobro nie dlatego, że tak chce Bóg, ale dlatego, że „tak trzeba”. Z drugiej strony często słyszymy o niemoralnych czynach duchowieństwa; znamy też wiernych, którzy w każdą niedzielę są w kościele, a przez resztę tygodnia starają się szkodzić innym. A przecież oczywiste jest to, że ten postępuje słusznie, kto jest dobry dla innych. Nawet gdyby Bóg nie istniał, w niczym nie podważyłoby to zasady, że jedyną rzeczą, którą warto wyświadczać innym jest dobro.